Miejska Biblioteka Publiczna

w Rawie Mazowieckiej


KOMENTARZE DOPISANE PRZEZ: Andrew Vystosky



Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Wojna Iwana : Armia Czerwona 1939-1945
Wysłany: 2023-06-23 22:40:29


mocno krytycznie
więcej na https://klub-aa.blogspot.com/2023/06/catherine-merridale-wojna-iwana-armia.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Tancerka krawędzi
Wysłany: 2023-03-27 21:29:34


This edition: Format 160 pages
Hardcover Published March 24, 2021 by MAG
ISBN: 9788366712201

Poznając kolejne powieści cyklu Archiwum Burzowego Światła pióra amerykańskiego pisarza Brandona Sandersona specjalizującego się w fantastyce i powieściach dla młodzieży trochę się zgapiłem i pominąłem poboczną część serii - Tancerkę krawędzi. Postanowiłem nadrobić brak i sięgnąłem po wydanie drukiem z roku 2021 wydawnictwa MAG w twardej okładce. Książka, dość mikra w porównaniu z monumentalnymi głównymi pozycjami Archiwum. Jak się okazało, również zawartość nie jest aż tak epicka, jak w głównych powieściach serii. Po krótkiej chwili przekonałem się również, że już kiedyś,w jakimś okresie offblogowym, musiałem ją czytać i nigdzie tego nie zapisałem. Z przyjemnością jednak delektowałem się tym dziełkiem po raz drugi. Specyficzna nuta humoru z jaką autor przedstawił walkę nastoletniej protagonistki z potężnym, dojrzałym, profesjonalnym i doświadczonym przeciwnikiem to wielki atut książki. W ogóle rzecz jest napisana niezwykle lekko. Okazała się świetnym czytelniczym relaksem, poprawiaczem humoru i odskocznią od innych lektur.

Fabuły nie będę przybliżał nawet w zarysie, ale warto po Tancerkę krawędzi sięgnąć w chwili chandry, nawet jeśli żadnej powieści z Archiwum jeszcze nie poznaliście. Lektura dla każdego, od młodszej młodzieży po starych dziadków, oczywiście poza alergikami na fantasy.

Podkreślam bardzo dopracowane wydanie solidna fizyczność i jeszcze bardziej doszlifowana zawartość. Nie rzuciły mi się w oczy literówki, końcówki ani inne błędy. To godna naśladowania rzadkość w zalewie wydawniczej tandety, jaka opanowała nasz rynek książki.

Gorąco polecam

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Świetlana Droga : obóz koncentracyjny w Doniecku
Wysłany: 2023-03-24 07:56:00


Zachęcony recenzją Ambrose na naszym blogu i ja sięgnąłem po wspomnieniową książkę Świetlana droga. Obóz koncentracyjny w Doniecku pióra ukraińskiego pisarza i dziennikarza Stanisława Asiejewa. Od zajęcia Donbasu przez Rosję oficjalnie przez miejscowych separatystów relacjonował on tlącą się wojnę między Rosją a Ukrainą, która później miała w pełni rozgorzeć w 2022. W 20017 roku został bezprawnie uprowadzony i pozbawiony wolności. Uwolnienia doczekał się w 2019 warto podkreślić, że w ramach wymiany jeńców między Rosją a Ukrainą, co dobitnie pokazuje, kto w rzeczywistości był stroną konfliktów w Donbasie i na Krymie. Książka opisuje jego wspomnienia z tego okresu, gdy był bezprawnie więziony, w tym między innymi z pobytu w Izolacji, tajnym więzieniu wojskowym przy ul. Świetlanej Drogi 3 w Doniecku, które jak i wiele innych miejsc odosobnienia w ruskim mirze spełnia wszystkie warunki do określenia go mianem obozu koncentracyjnego.

Ponieważ Ambrose rozpisał się dość obszernie i wnikliwie o samej książce, nie będę tego powtarzał i skoncentruję się na uzupełnieniu jego tekstu o moje wrażenia i refleksje z lektury. Po pierwsze, jak autor sam przyznaje, był on przez cały czas traktowany na odrębnych od reszty więźniów zasadach na przykład nie wychodził do pracy. Co prawda jak i pozostali był bity, torturowany i szykanowany, ale można domniemywać, że inni mieli jeszcze gorzej, więc o ile trudno sobie nawet wyobrazić piekło, które przeszedł, to tym bardziej należy się zastanowić nad tym, jaki horror prz dzą wszyscy zwykli ludzie, którzy się ruskim nie podobają, o ukraińskich jeńcach wojennych i patriotach nie wspominając. Po drugie warto podkreślić, że od czasów Stalina, tak dobitnie opisanych na przykład w Gułagu Sołżenicyna, w ruskim imperium zła nic się nie zmieniło. Wciąż widać, iż jak najbardziej aktualne jest to, czym się różniły realia nawet hitlerowskiej III Rzeszy od rosyjskich i radzieckich. W III Rzeszy lojalny hitlerowiec raczej był pewny, że do gazu nie pójdzie, natomiast w Rosji nikt, od ostatniego ciury aż po marszałka casus Tuchaczewskiego nie był pewien dnia ani godziny. Każdy z katów jutro mógł dołączyć do ofiar i nie było sposobu, by się obronić przed kaprysami cara z Moskwy. Izolacja, w której spotykają się w jednej celi ukraińscy jeńcy i patrioci z antyukraińskimi, prorosyjskimi separatystami oraz zwykłymi ludźmi, którzy starali się od polityki i spraw narodowych trzymać jak najdalej, jest ikoną rosyjskiego świata.

Może jest to niepolityczne, ale tortury są stosowane niestety na świecie dość powszechnie, również w krajach demokracji zachodnich. Inna sprawa jednak to pragmatyczne do nich podejście wynikające z ostatecznej konieczności wojna, terroryzm, tajne operacje, a inne, gdy stają się nie ostatecznym środkiem walki, ale jak w Rosji narzędziem stosowanym masowo, na ślepo i bez innego celu niż zastraszenie całego WŁASNEGO społeczeństwa. To kardynalna różnica, należy bowiem podkreślić, że wszystkie tereny sporne przylegające do Rosji, w tym Ukrainę, Rosja uważa za swoje, więc stwierdzenie, iż Rosjanie wciąż, jak za Stalina, stosują terror wobec własnego społeczeństwa, jest jak najbardziej uzasadnione. Potwierdzają to zresztą relacje z tego, co się dzieje w całej Federacji Rosyjskiej, a nawet samej Republice Rosyjskiej.

Szkoda, że forma dzieła Stanisława Asiejewa, przynajmiej w tym przekładzie, nie do końca mnie zachwyciła. W połączeniu z bardzo trudną, ekstremalnie okrutną tematyką, subiektywną narracją i brakiem spójnej konstrukcji dzieła jako całości sprawia, że lektura jest niełatwa.

Zgadzam się w całej rozciągłości z tezą, że Świetlana droga w swej wstrząsającej wymowie jest kolejnym ostrzeżeniem przed tym, co czeka i nas, jeśli nie wspomożemy Ukraińców na tyle skutecznie, by zwyciężyli. Uważam jednak, że Izolacja jest dość specyficznym tematem i nie powinno się od niego zaczynać poznawania Rosji i jej stosunku do innych narodów, a nawet do własnego. Cenna jako kolejny kamyczek układanki powinna być jednak poprzedzona poznaniem innych lektur ukazujących ponadczasowość charakterystycznej odmienności Rosji, w tym jej kompleksu oblężonej twierdzy i wszystkim, co kształtuje piekło, jakim się stała również dla zwykłych własnych obywateli, którzy marzą o tym, by być normalnymi ludźmi, ale w większości nie są w stanie nimi zostać, nawet gdyby wyjechali. Polecam choćby naszą rodzimą autorkę Anne Applebaum czy wspomnianego noblistę Sołżenicyna. Jest w czym wybierać.

Na koniec przytoczę zasłyszany komentarz jednego z Ukraińców dotyczący postaw w obecnej wojnie Może i ci ze wschodu Ukrainy, nie tylko Rosjanie, by się ruskim poddali, gdyby to był normalny kraj, gdyby nie to, że wiedzą, jak jest w Rosji i oni za żadne skarby nie chcą tam się znaleźć. Dobrze by było, by świadomość tego, z czym walczą Ukraińcy, była u nas i na Zachodzie większa oraz by poszło za tym jeszcze większe wsparcie.

Reasumując książka na pewno warta poznania, ale nie na pierwsze podejście do tematu.

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Zabić głodem : sowieckie ludobójstwo na Ukrainie
Wysłany: 2023-02-22 06:43:48


Simon Starow 1916-1998, pseudonim literacki Miron Dolot, był synem ukraińskiego rolnika. Można powiedzieć, że dorastał wraz z rosyjskim komunizmem, a potem przeżył jako nastolatek Wielki głód na Ukrainie Hołodomor, wywołaną sztucznie przez komunistyczne władze ZSRR klęskę głodu w latach 19321933, która szczególnie dotknęła wieś ukraińską. W czasie wojny trafił do niewoli niemieckiej, potem do zachodniej strefy okupacyjnej, a po wojnie wyemigrował do USA, gdzie został profesorem języków słowiańskich i pisarzem najbardziej znanym ze swych prac dotyczących historii Ukrainy.

Zabić głodem. Sowieckie ludobójstwo na Ukrainie to świadectwo. Świadectwo zbrodni popełnionej przez komunistyczną Rosję, która nie ma odpowiednika w historii świata. To też przejmujące przypomnienie tragedii narodu ukraińskiego skazanego przez Stalina na śmierć głodową. Zamiarem Stalina było bowiem zlikwidowanie wszystkich samodzielnych chłopów ukraińskich, gdyż uważał, że oni właśnie są kręgosłupem ukraińskiej tożsamości narodowej, ostoją tradycji i ukraińskiego umiłowania wolności. Poza tym Ukraina nie tylko była solą w oku Rosji stalinowskiej, ale jest nią i obecnie. Zawsze można stłamszonym, zubożałym Rosjanom jakoś pokrętnie wytłumaczyć, dlaczego na przykład w Polsce dzieje się ludziom lepiej, bo Polacy zawsze byli obcy, ale Ukraińcy byli swoi, więc jak wytłumaczyć, że jest im lepiej i że nie chcą iść rosyjską drogą?

Choć dzieło ma formę wspomnień dziecka, a później nastolatka, tworzy spójny i wyrazisty obraz z opracowaniami historycznymi, jak choćby ze świetnym Czerwonym głodem Red Famine: Stalins War on Ukraine:1921-1933 Anne Applebaum czy też tak znanymi arcydziełami jak Archipelag Gułag Sołżenicyna. Ze względu na subiektywną formę, na perspektywę ofiary znajdującej się w samym sercu horroru z piekła rodem, lektura jest przejmująca, a koszt emocjonalny jej poznania spory. Jednak, podobnie jak i oba wspomniane wyżej dzieła, stanowi jeden z kluczy do poznania przyczyn i faktycznego stanu dzisiejszej Rosji, Ukrainy oraz ich wzajemnych stosunków. To jedna z lektur absolutnie must read dla każdego, kto chce wiedzieć i rozumieć.

Wiele osób koncentruje się na Putinie czy Stalinie nie zwracając uwagi na ciągłość procesów historycznych, które ukształtowały dzisiejszą Rosję i choć ci dwaj dyktatorzy pełnią w nim wyjątkową rolę, to nie należy jej przeceniać i łudzić się, że Rosja bez Putina może stać się normalnym krajem, cokolwiek to znaczy.

Warto też podkreślić fascynującą różnicę między Ukraińcami, Rosjanami i na przykład Polakami. Z wszystkich trzech narodów Ukraińcy zostali najbardziej sterroryzowani przez komunizm i doznali największych strat osobowych straty w wyniku Hołodomoru przewyższają znacznie nawet straty narodu polskiego w następstwie II wojny światowej, a w dodatku ich dzieje jako narodu praktycznie pozbawionego własnej odrębnej historii i państwowości w porównaniu do wieków samodzielnej Rosji i Polski nie dają żadnych podstaw do wytłumaczenia fenomenu ukraińskiego umiłowania wolności, którego obecna wojna jest kolejnym przykładem. Ciekawym by było dogłębne poznanie tematu mechanizmów społecznych, które pozwoliły Ukraińcom mimo przeciwności wytworzyć w tak krótkim historycznie czasie tak silne poczucie tożsamości i determinację do walki o niepodległość.

Lektura jest też łakomym kąskiem dla tych, których fascynuje problematyka inteligencji przetrwania w warunkach ekstremalnych, bowiem autor, któremu ojca komuniści zamordowali już w 1919, raczej nie był tym, komu by można prorokować przetrwanie, a jednak przeżył i Hołodomor, i II wojnę.

Zabić głodem to dzieło wybitne zarówno jako subiektywne świadectwo, jako wyrzut moralny i przejmujące emocjonalnie studium człowieczeństwa i odczłowieczenia, ale i jako dokument będący niezbędnym elementem do zrozumienia dzisiejszej Rosji i Ukrainy. Zachęcam do zmierzenia się z tą lekturą

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Schronisko
Wysłany: 2023-02-09 22:24:29


Przeglądając różnojęzyczne wydania tej powieści po raz kolejny się zastanawiam jakie kompleksy powodują, że na polskim rynku wydawniczym zamiast jak najrzetelniejszego tłumaczenia oryginalnych tytułów króluje moda wymyślania całkiem nowych, w dodatku aż nazbyt często niemających, jak i w tym przypadku, niczego wspólnego z treścią książki.

Przez pierwszą połowę Schronisko czytało się bardzo dobrze - solidna, klimatyczna pozycja w modnym ostatnio temacie porwania, na granicy powieści detektywistycznej, kryminału i thrillera, z dominacją tego ostatniego i koncentracji na ofierze. Potem wydawało mi się, że poziom poleciał i coś się załamało, ale to tylko była taka gierka autora z czytelnikami. Szybko się okazało, że Lloyd właśnie ujawnia iż coś, co miało być tylko dobre, jest świeżym powiewem w nieco już oklepanym kanonie. Oryginalna, zaskakująca fabuła sprawia, że nawet tym, którym porwania już się nieco przejadły, Las Pamięci na pewno się spodoba. Chętnie sięgnę po coś jeszcze, co wyszło spod pióra Sama LLoyda, a Schronisko zdecydowanie polecam.

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Powrót lwa
Wysłany: 2023-01-24 22:22:20


Nelson DeMille
Powrót Lwa
John Corey #5
First published June 8, 2010
Original title The Lion
This edition:
Paperback
translator Zofia Wawrzyniak
Published November 10, 2010
ISBN 9788376701042

Jeśli chodzi o powieść sensacyjną łącznie ze wszystkimi pokrewnymi i przenikającymi się z nią gatunkami, od szpiegowskiej i kryminalnej po thriller, DeMille niewątpliwie plasuje się w ścisłej światowej czołówce wszechczasów. Jak dotąd na jego powieściach nigdy się nie zawiodłem. Powrót Lwa, piąta część cyklu o Johnie Coreyu, może nie jest tak oryginalna i zaskakująca jak poprzednie, ale pewnie dlatego, że to sequel części drugiej Gra Lwa, więc pewne rzeczy są oczywiste, inne łatwe do przewidzenia. Samodzielnie byłaby to nie rewelacyjna, ale wciąż bardzo dobra powieść z pogranicza thrillera, sensacji i powieści detektywistycznej, ale i tak trzeba ten cykl czytać po kolei zaczynając od Śliwkowej Wyspy, a całość przygód Johna Coreya jak dotąd jest fantastyczna. Mam nadzieję, że ten minimalny spadek formy autora jest tylko chwilowy i już się nie mogę doczekać lektury następnej części.

No i łyżeczka dziegciu. To wydanie jest kolejnym przykładem arogancji tłumaczek, które myślą, że jak zdobyły zawód, to już wszystkie rozumy zjadły, co zwalnia je nie tylko z tego, by wiedzieć, ale i by myśleć. Jaki trzeba prezentować poziom umysłowy i jakie mieć pokłady zadufania w swą nieomylność, by przetłumaczyć glock kaliber .40 jako kaliber 40 mm? .40 to 10,16 mm, a 40 mm to kaliber działka, ale nie broni strzeleckiej. Jak można raz pisać, że glock to pistolet, a akapit dalej, że rewolwer? Jak można raz pisać, że lecą helikopterem, a chwilę później, że samolotem? Lepiej niech ta pani tłumaczy romanse, bo tłumaczenie tego typu literatury wychodzi jej żenująco.

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Zamknij drzwi
Wysłany: 2023-01-18 13:57:53


Zamknij drzwi
DCI Tom Douglas #9
by
Rachel Abbott
Adrian Napieralski Translator,
Anna Szymańczyk Narrator
audiobook
Published by Wydawnictwo Filia first published January 16th 2020
Original Title
Right Behind You


Seria o seria brytyjskim policjancie Tomie Douglasie pióra Rachel Abbot łącząca w sobie elementy thrillera, powieści detektywistycznej, obyczajowej i psychologicznej może nie jest moim numerem jeden, ale jednak śmiało mogę ją zaliczyć do ulubionych. Polski tytuł jak zwykle z kosmosu wzięty i nijak mający się do oryginalnego ani do treści książki. Wybrałem formę audio i choć zwykle kobiety czytają dużo gorzej niż płeć przeciwna, to jednak Anna Szymańska dała radę. W pierwszej chwili zapowiada się na nudę, ale potem... będzie się działo! Fabuły nie będę zdradzał, i tak cykl trzeba poznawać po kolei, ale jest dobrze! Może nie aż tak świetnie jak poprzednim razem, ale to i tak kawał wciągającej opowieści z pogranicza wspomnianych wcześniej gatunków. Bardzo wyraźne jest przeniesienie uwagi z protagonisty cyklu powieściowego na osoby występujące tylko w tym epizodzie i ten chwyt świetnie się udał. Polecam zdecydowanie, ale jak wspomniałem tylko tym, którzy poznali już wszystkie poprzednie tomy każdy kolejny zawiera odniesienia do poprzednich i następstwa wydarzeń, które w nich miały miejsce.

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Zaślepienie
Wysłany: 2023-01-17 21:49:31


Zaślepienie - krwawy debiut Karin Slaughter

Pierwszym moim czytelniczym spotkaniem z twórczością amerykańskiej pisarki Karin Slaughter było fascynujące Miasto Glin, więc postanowiłem znów sięgnąć po coś z jej dorobku. Padło na powieściowy debiut tej autorki z 2001 - Zaślepienie, miks powieści detektywistycznej i thrillera. No - tym razem nie było aż tak świetnie. Modus operandi sprawcy na siłę krwawy, na modłę amerkańską, choć niestety rzeczywistość czasem przerasta nawet taką fikcję. Epilog nie to, że nierealny, ale nagły, krótki i w ostatnim możliwym momencie, więc gdy napięcie i zaciekawienie czytelnika nieco opada, a po pozostawia uczucie pewnego zawodu. Mimo tego niezła pozycja, choć raczej tylko dla miłośników gatunku. No, ale to debiut, więc pamiętając wspomniane Miasto Glin na pewnie jeszcze po coś z dorobku Karin Slaughter sięgnę.

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Cela numer 17
Wysłany: 2023-01-02 12:32:40


Totalne zaskoczenie. Świetne, prześwietne. Klasyczny kryminał z obszernymi elementami opowieści więziennej. Jeden z najlepszych, jakie czytałem - poziom światowej czołówki. Do tego interesujące dla nas słowackie realia, oryginalność i niepowtarzalny klimat. Tylko oczywiście ktoś to musiał zepsuć, żeby nie było odealnie. Tłumacz sprawiłby się, gdyby nie namiętne i konsekwentne zamienianie słowa pistolet sprawdziłem w oryginale, na rewolwer, co w połączeniu z nazwą Glock 19 jest wręcz żenujące. Czy to jakaś choroba zakaźna polskich tłumaczy? Ale i tak naprawdę warto to przeczytać.

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Szkice piórkiem
Wysłany: 2022-08-28 12:33:39


Dzięki uprzejmości znajomego uzyskałem dostęp do nagrania książki czytanej Szkice piórkiem autorstwa Andrzeja Bobkowskiego w interpretacji Adama Ferency emitowanego swego czasu bodajże w 2012 przez Program 2 Polskiego Radia. Dzieło wydało mi się wyjątkowo godne uwagi, więc niezwłocznie się wziąłem za jego słuchanie.


W ostatnich latach miałem szczęście poznać kilka wyjątkowo wartościowych polskich pozycji wspomnieniowych dotyczących lat między~ i wojennych, że wspomnę choćby Czasy wojny Ferdynanda Goetela, Spowiedź Calka Per dnika czy Pięć lat kacetu Stanisława Grzesiuka. Poprzeczkę oczekiwań miałem więc ustawioną wysoko, ale postanowiłem podejść do Szkiców piórkiem całkiem bezstronnie, bez wcześniejszego researchu o autorze, i pozwolić, by przemówiły do mnie same, jeśli zdołają.

Szkice Bobkowskiego to bieżące zapiski, forma pamiętnika spisywanego na gorąco. Rozpoczynają się tak trochę ni z gruszki ni z pietruszki, bo od 20 maja 1940 roku. Potem dopiero dowiadujemy się, iż wcześniejsze materiały zostały zniszczone po upadku Francji pod presją kolaborujących z Niemcami Francuzów, którzy jak to wielokrotnie przy różnych okazjach Bobkowski podkreślał, często nie tylko gorliwie wykonywali wszelkie zarządzenia okupanta, ale wręcz starali się je uprzedzać, by się nowym panom Francji przypodobać. Pamiętnik kończy się 25 sierpnia 1944 roku opisem wyzwolenia Paryża.

Od pierwszych chwil genialnie dobrany do tej lektury głos Adama Ferency wspólnie z samą książką po prostu uwodzi odbiorcę. Choć Andrzej Bobkowski nie był z wykształcenia literatem ani nawet humanistą, a ekonomistą, zaś Szkice są jego pierwszą próbą pisarską i to podjętą bez myśli o późniejszej publikacji, to gruntowne wykształcenie i wrodzona inteligencja oraz talent dały w wyniku coś, co ma ów sznyt niepowtarzalny, którego próżno szukać wśród wielu znanych i uznanych pisarzy oraz historyków. Szkice warsztatowo zadziwiają niepowtarzalnym stylem z lekkością i gracją łączącym mowę potoczną z najpiękniejszą, poetycką wręcz polską prozą, imponującą erudycją, zaś w zakresie treści i przekazu uderzają oryginalnością spojrzenia, osobistym, subiektywnym ujęciem poruszanych tematów, bystrością obserwacji i logicznością krytyki oraz analizy wydarzeń. Po równie interesujące są jednostkowe obserwacje, osobiste przeżycia czy uczucia autora, co refleksje polityczne, historyczne i filozoficzne. Myśli autora równie swobodnie poruszają się zarówno w kwestiach realiów i trudności bytu w okupowanej Francji handel czarnorynkowy, szukanie jedzenia na śmietnikach, co w opisach wrażeń z wydarzeń świata kultury, sztuki i dzieł literackich. W każdej zaś chwili bije z każdego słowa umiłowanie życia, poczucie bycia tu i teraz, smakowania chwili i rzadko spotykana umiejętność bezkolizyjnego łączenia tego z szerszym oglądem spraw światowych, zarówno politycznych, wojennych, jak historycznych, filozoficznych i etycznych.

Szpice piórkiem ułożone są chronologicznie, a lata zastępują rozdziały od 1940 do 1944, ale można wyróżnić cztery części dotyczące określonych etapów życia autora w owym okresie - Paryż przed ewakuacją 20 maja 11 czerwca 1940, ewakuacja oraz pobyt w Carcassonne i Gruissan 12 czerwca 5 września 1940, niesamowity rajd rowerami z Carcassonne do Paryża 6 29 września 1940 i ponownie pobyt w Paryżu 3 października 1940 25 sierpnia 1944. Każdy z tych etapów okupacji ma swą własną, specyficzną atmosferę i tematy wiodące. Zawsze jednak, każdego dnia, niezależnie od okoliczności, widać w Szkicach pełną afirmację bycia, bycia człowiekiem, bycia człowiekiem wolnym.

Zadziwiające, iż ekonomiście, który nigdy wcześniej nie pisał, udało się stworzyć genialne dzieło tchnące umiłowaniem wolności, emocjonalne i zarazem liryczne, logiczne i mądre, jednocześnie dokument i osobisty przekaz. Chyba nie spotkałem dotąd w literaturze niczego podobnego. Dla dzisiejszego czytelnika dodatkowo Szkice piórkiem mogą być chyba najlepszym lekarstwem na depresję. To po prostu unikalna pozycja w naszej literaturze.

Książka została po raz pierwszy wydana dopiero w 1957 przez Instytut Literacki w Paryżu. Jest ona czymś całkowicie odmiennym od całej okupacyjnej literatury zarówno w węższym, polskim, jak i szerszym, europejskim rozumieniu. Prezentuje oryginalne, osobiste spojrzenie na wiele aspektów ówczesnej i historycznej rzeczywistości oraz jest bezcennym votum separatum pozwalającym inaczej spojrzeć na wiele spraw, ośmielającym do samodzielnej interpretacji i krytyki dogmatów, autorytetów, a zarazem do złapania dystansu do wszystkich wielkich idei, wielkich ludzi i wielkich spraw, za wyjątkiem wolności. Bo bez wolności nie można być człowiekiem. Gdzie kończy się wolność, tam kończy się człowieczeństwo, kończy się indywidualizm i bycie sobą.

Po wysłuchaniu audiobooka i zerknięciu jeszcze do wydania tradycyjnego Wydawnictwo CiS Warszawa Stare Groszki 2014 opatrzonego interesującym posłowiem Romana Zimanda, zajrzałem do życiorysu Andrzeja Bobkowskiego. Urodził on się w 1913 w Wiener Neustadt w Austrii zmarł w 1961 w Gwatemali. W latach 1924-26 przebywał w Toruniu, a następnie do 1933 r. mieszkał i kształcił się w Krakowie. Od 1933 do 1936 r. studiował ekonomię w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. W 1938 r. odbył się ślub Bobkowskiego z Barbarą Birtusówną, a w marcu 1939 r. Bobkowscy wyjechali do Paryża. Być może to, że w czasie edukacji nie był związany z jednym miejscem, z jednym ośrodkiem akademickim i z jednym z poniekąd przeciwstawnych polskich środowisk intelektualnych Kraków, Warszawa, wpłynęło na rozwinięcie się indywidualizmu, oryginalności i śmiałości myśli Bobkowskiego, jego wrażliwości, krytycznej logiki, bystrości obserwacji i zarazem głębi emocjonalnej.

Trzeba jeszcze wspomnieć o nienawiści jaką Bobkowski żywił do komunizmu oraz nieufności, z jaką podchodził do Rosji. To jeszcze jeden aspekt potwierdzający jego zdrowy rozsądek, wyczucie polityczne i historyczne. Jednak Szkice uczą tych, którzy tego nie potrafią, jak być czujnym i krytycznym nie popadając jednocześnie w paranoję, jak słuchać polityków i wiadomości nie popadając w depresję, jak być świadomym, ale nie dać się tym zdołować.

Sam nie wiem, co w Szkicach piórkiem dominuje czy wartości emocjonalne, czy przekaz historyczny i polityczny, czy niesamowity warsztat literacki - czy wywołują u słuchacza i czytelnika większe doznania uczuciowe, czy bardziej są pożywką dla rozumu. Nie przypominam sobie innego autora, który by swoją prozą po równi angażował mózg i serce odbiorcy. Tym dziwniejsze, że w Polsce jedno z największych dzieł tego typu, jakim niewątpliwie są Szkice piórkiem, jest mało znane, jakby zapomniane, podobnie zresztą jak cenne dzieła innych autorów. Wielu z nich, jak Goetel, było przez dziesięciolecia przez komunistów i spolegliwych wobec nich nauczycieli, akademików, krytyków i historyków świadomie wymazywanych ze świata naszej literatury i z naszej świadomości narodowej, ale przy Bobkowskim mam wrażenie, iż Szkice piórkiem nie były i nie będą mile widziane przez żadną władzę. Gdy przeczytacie, albo posłuchacie Bobkowskiego, będziecie wiedzieli dlaczego. Każda władza, przynajmniej w naszym kraju i w naszych czasach, marzy o wyznawcach, a Bobkowski uczy bycia sobą, bycia sobą tu i teraz, w pełni. I smakowania tego bycia Człowiekiem.

Szkice piórkiem to jedna z tych książek, które trzeba polecać przy każdej okazji. Przypominać o tym, że takie dzieło istnieje. Choć historia sprawiła, że niemal je zapomniano, gdyż nie wpisało się w wizje rządu dusz żadnej z kolejnych sprawujących u nas władzę sił, tym bardziej jest warte poznania. Treści analizy historycznej, politycznej czy filozoficznej okazały się absolutnie ponadczasowe, zaś piękno języka, wrażenia emocjonalne i umiejętność płynnego połączenia spraw serca i rozumu, piękna i wiedzy, zadziwiają dziś chyba jeszcze bardziej niż kiedyś. Gorąco zachęcam do lektury.

recenzja pierwotnie opublikowana na blogu, dokąd zapraszam na wymianę wrażeń z lektury i nie tylko https://klub-aa.blogspot.com/2022/08/andrzej-bobkowski-szkice-piorkiem-dzieo.htl

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Legion potępieńców
Wysłany: 2022-08-28 12:25:02


Sven Hassel vel Sven Hazel vel Villy Arbing właśc. ven Pedersen ur 1917 zm. 2012 w Barcelonie był Duńczykiem, który w czasie drugiej wojny walczył w szeregach armii niemieckiej, a po wojnie został autorem powieści antywojennych. Sięgając po pierwszą z jego książek, według autora najbardziej, bo w 90% autobiograficzną, miałem nadzieję na coś podobnego do prześwietnych wojennych pozycji wspomnieniowych takich jak Sołdat - Nikolaya N. Nikulina czy Przez wojenną zawieruchę . . ! Borisa Gorbaczewskiego , tyle że pisanego z perspektywy z drugiej strony barykady.


Do lektury podszedłem tak, jak to u mnie najczęściej bywa, czyli bez researchu o autorze i jego dziele, spojrzawszy jedynie na oceny bardzo wysokie na goodreads.com. Z początku czytało się dobrze, choć z każdą stroną bardziej zaczynał mnie drażnić siermiężny styl tej prozy, którego nie można zwalić na tłumacza. Potem poczęły też we mnie narastać wątpliwości co do wiarygodności opowieści i samego autora. Coraz bardziej raziły mnie dialogi głównych bohaterów, które powinny być nie wiem czemu nie są kompletnie nieprzekonujące nawet dla czytelników i czytelniczek, którzy o realiach wojska i innych służb nie mają absolutnie żadnego pojęcia, bowiem zarówno poszczególne kwestie, jak i ich całościowy kształt nawet w najmniejszym stopniu nie korespondują z charakterami, wykształceniem, obyciem i sytuacją bohaterów. Potem było jeszcze gorzej książka z byle jak klejonym grzbietem zaczęła sypać kartkami gęściej niż aleja kasztanowców i klonów listowiem jesienią, ale nawet to wnerwienie nie przebiło potęgującego się we mnie odczucia taniej fikcji i narastania ilości błędów merytorycznych oraz propagandowego zadęcia, a raczej przegięcia. Nie wierzę by człowiek, który pół wojny spędził pod pancerzem, nie znał podstawowego uzbrojenia przez siebie używanego ani by mógł się omylić o kilkaset procent co do liczebności jednostki. Zwykli żołnierze po zasadniczej służbie wojskowej do końca życia pamiętają sprzęt, którego używali i liczebność jednostek w których służyli. O prawdopodobieństwie takiego, a nie innego, przebiegu wydarzeń w książce opisanych nawet nie będę się wypowiadał.

Gdy miałem za sobą nieco ponad połowę lektury byłem nią ją już tak zniesmaczony, że postanowiłem sobie z tymi mitomańskimi wypocinami dać spokój. Nie twierdzę, że autor nie był żołnierzem, że nie był na froncie, ale jaką rolę naprawdę tam pełnił? Był przez hitlerowców wielokrotnie odznaczany najwyższymi odznaczeniami, awansował od szeregowego do stopnia oficerskiego jak się ma to do deklarowanego nastawienia antyfaszystowskiego i antyhitlerowskiego, którego podobno wcale nie trzymał w tajemnicy?

Książka ma wyraźne wypaczenie ideologiczne. Widać oczernianie wręcz wojska niemieckiego i wybielanie na siłę kacapów, komunizmu i Stalina. Propagatorzy książek Hassela tłumaczą to faktem, iż pisał już po wojnie, kiedy komunizm na Zachodzie przez wielu był uważany za atrakcyjniejszy od kapitalizmu i demokracji, a Niemcy biły się w piersi za Hitlera. Czy ten argument, mający bronić pisarza, nie jest aby najwyraźniejszym dowodem przeciw jego wiarygodności, gdyż potwierdza, iż nie są to rzetelne wspomnienia, a pisanina typowo pod publiczkę i bieżące zapotrzebowania polityczne?

Jeśli chodzi o Żelazne Krzyże, których się Hassel dochrapał, to też budzą we mnie, w świetle jego wypocin, mieszane uczucia. Oczywiście, te odznaczenia mógł w wyjątkowych bardzo wyjątkowych sytuacjach zdobyć żołnierz o nieprawomyślnych poglądach, ale tylko za najbardziej osobiste męstwo. Taki jednak żołnierz na pewno by wiedział jakiej broni i uzbrojenia używał w czasie dokonywania swych bohaterskich czynów i nie myliłby się w najbardziej podstawowych kwestiach. Jednak żołnierz pełen narodowosocjalistycznych przekonań i popierany przez przełożonych mógł je zdobyć za zasługi innego rodzaju oficjalnie nazywano to wybitnymi osiągnięciami na polu dowódczym. Jeśli mają rację badacze uważający Hassela za zadeklarowanego nazistę, który po wojnie się przefarbował, to tłumaczyłoby to brak u pisarza znajomości realiów prawdziwie frontowych, takich z pierwszej linii i jednoczesne posiadanie wielu odznaczeń hitlerowskich.

Nie mnie jednak oceniać samego autora. Nadmieniam tylko o powyższym, bo nie ma tego w mainstreamowych informacjach, że jego osoba i życiorys budzi poważne wątpliwości. Wracając do samej książki, jest to kompletny gniot pod każdym względem. Tragiczny styl, kompletnie nieprzekonujące pod względem psychologicznym i socjologicznym postacie, wyraźne przekłamania merytoryczne widoczne już na pierwszy rzut oka, bez głębszych badań. W dodatku wszystko do okraszone pochwałą komunizmu, oczernianiem Niemców, tak jakby prawdziwych zbrodni mało im było można zarzucić i krytykowaniem Zachodu oraz demokracji. Ponieważ na dokładkę książka jest przesycona prostacką, fałszywą krytyką wojny oraz infantylną pochwałą pacyfizmu, więc można zrozumieć, że z różnych powodów znalazła we wczesnych latach pięćdziesiątych, gdy ujrzała światło dzienne, wielu propagatorów. A potem to już poszło. Dlaczego dobra? Bo tak mówią krytycy, bo się sprzedaje, bo jest reklamowana, bo obnaża okrucieństwo wojny, itd.

Zdecydowanie i z pełnym przekonaniem odradzam. To nie tylko słaba, ale głupia i szkodliwa książka. Tym bardziej szkodliwa, że podstępna, że za nośnymi hasłami antywojennymi i antyfaszystowskimi przemyca fałszywy obraz, przekonania i pseudowiedzę.

recenzja pierwotnie opublikowana na blogu, dokąd zapraszam na wymianę wrażeń z lektury i nie tylko https://klub-aa.blogspot.com/2022/08/sven-hassel-legion-potepiencow-ksiazka.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Będzie to, co było : jak totalitaryzm odradza się w Rosji
Wysłany: 2022-07-31 08:26:11


Jeśli okres późnego PRL uśpił w narodzie odwieczną czujność wobec niedźwiedzia ze wschodu, to upadek komuny i rozpad ZSRR obezwładnił do końca wszelkie mechanizmy obronne wobec moskiewskiej propagandy, a także wobec działań tych, którzy czy to z głupoty, czy dla osobistej korzyści, byli gotowi uzależnić Polskę od Rosji. Nie powiem, że ja byłem wśród nielicznych chlubnych wyjątków, ale na szczęście nigdy nie zaszedłem tak daleko, by widzieć w wielkim ze wschodu kraj, który może traktować nas równorzędnie, ani tym bardziej brata. Z drugiej strony, nawet po ataku Rosji na Ukrainę w lutym 2014, który zapoczątkował wojnę trwającą do dzisiaj, nie przykładałem do niej większej wagi. Owszem, słyszałem o wojnie hybrydowej, o interwencji na Krymie oraz wojnie w Donbasie, i byłem pełen podziwu dla odwagi i skuteczności Ukraińców, ale już na przykład incydent w Cieśninie Kerczeńskiej mi uciekł. Nie mam niczego na swe usprawiedliwienie poza tym, że nigdy się specjalnie polityką bieżącą nie interesowałem, być może z tego powodu, że większość życia spędziłem w zantagonizowanej, ale całkiem stabilnej Europie i świecie podzielonym, zdałoby się ostatecznie, między dwa mocarstwa. Jest jednak bezspornym, że ten stan uśpienia wobec rosyjskiego zagrożenia nie mógłby aż tak oślepić niemal całego narodu, gdyby moskiewskiej propagandy i agentów wpływu nie wspierali europejscy politycy. W Polsce Donald Tusk, nazywany przez rosyjskie media naszym człowiekiem w Warszawie, i siły wokół niego skupione, prowadziły tak prorosyjską kampanię, że nawet zestrzelenie w lipcu 2014 pasażerskiego samolotu Boening 777 malezyjskich linii lotniczych przeszło niemal bez echa i nie zdołało przekonać większej liczby ludzi do trzeźwej oceny Rosji. Dopiero zbrodnicza, pełnoskalowa agresja Rosji na Ukrainę zmusiła wszystkich do przyznania, że Rosja jest zła i nawet promoskiewskie lisy próbują się teraz przefarbować na patriotów licząc na to, że ludzie zapomną jak ślinili się do Putina. Jest to zrozumiałe, że szaremu człowiekowi, który nie interesował się polityką, było trudno wcześniej ocenić narastające na wschodzie zagrożenie, ale Tusk i politycy z jego stronnictwa nie mogą się tak tłumaczyć. Putin i Rosjanie wcale się ze swymi zamiarami odzyskania granic ZSRR nie kryli, podobnie jak z tym, że mają Polskę i cały Zachód za wrogów oraz że tak naprawdę wszystko co dała im Jałta powinno do nich wrócić. Można to było usłyszeć i wyczytać w rosyjskich mainstreamowych, rządowych mediach a przecież Tusk i jego poplecznicy mieli do pomocy analityków, wywiad i kontrwywiad, politologów i Bóg wie kogo jeszcze. Nadciągającej burzy nie wiedzieli i nie słyszeli, bo nie chcieli. Czy z głupoty, czy z wyrachowania? - Nie mnie to oceniać. Czas zacząć jak najszybciej uzupełniać wiedzę i poszukać odpowiedzi na pytanie jak do tego wszystkiego doszło i co będzie dalej.

W ramach tego przyspieszonego kursu pogłębiania wiedzy o Rosji i Putinie dotąd zapoznałem się już z kilkoma książkami wartymi polecenia. Bill Browder w autobiograficznym opracowaniu Czerwony alert. Jak zostałem wrogiem numer jeden Putina Red Notice: A True Story of High Finance, Murder, One Mans Fight for Justice z 2014 roku okiem anglosasa spogląda na sprawę i w sposób klarowny, prosty oraz dosadny, bo na własnym przykładzie, udowadnia, że Rosja pod władzą Putina jest nowym, prawdziwym Imperium Zła. W sposób uproszczony, ale jak najbardziej celny, opisuje błyskawiczną drogę nowego cara do władzy i niewyobrażalnych bogactw objaśniając przystępnie przy okazji jego metody, w tym sporo z niezliczonych popełnionych przez niego zbrodni.
Garri Kasparow Garry Kasparov w książce Nadchodzi zima. Dlaczego należy powstrzymać Władimira Putina i wrogów wolnego świata Winter Is Coming: Why Vladimir Putin the Enemies of the Free World Must Be Stopped z 2015 podejmuje tę samą problematykę z perpektywy rosyjskiego patrioty i dysydenta, który musiał przed terrorem uciekać za granicę. To rozszerzenie tematu w stosunku do pracy Browdera, bowiem nie ogranicza się tylko i wyłącznie do historii Putina, ale ukazuje jak to się stało, że demokracja w Rosji się nie udała.

Na kolejne podejście pod temat Rosji i Putina wybrałem naprawdę obszerną i szczegółową pozycję pióra Mashy Gessen ur. 1967 jako Maria Aleksandrowna Gessen, ros. , rosyjsko-amerykańskiej pisarki społeczno-politycznej i działaczki na rzecz praw LGBT.

Gessen pokusiła się o nietypową konstrukcję książki. Nie jest to typowo subiektywna opowieść jak u Browdera, czy częściowa stylizacja na książkę popularnohistoryczną jak u Kasparowa. Masha Gessen opowiada historię najnowszą Rosji naprzemiennie śledząc dzieje siedmiu osób poszerzone o losy ich rodzin. Daje to perspektywę od dołu możemy się dowiedzieć, jak sprawy wyglądały w oczach Rosjan o kompletnie różnych przekonaniach, pozycji społecznej i orientacji seksualnej. Tak, orientacji seksualnej, gdyż dopiero ta lektura uświadomiła mi, że świetnym probierzem nie tylko opresyjności władzy, ale i innych zjawisk społecznych, może być deklarowany i faktyczny mogą być rozbieżne stosunek nie tylko do różnych preferencji seksualnych, ale i do innych spraw związanych z płcią, takich jak rola płci, aborcja, macierzyństwo, itd. Podobnie zresztą jak stosunek do wszelkich innych mniejszości wyznaniowych, narodowościowych, światopoglądowych, rasowych.

W kwestii wiedzy, jaką uzyskamy z lektury, jest to niezwykle poszerzona i pogłębiona porcja w porównaniu do opracowania Kasparowa, które już samo w sobie zawiera wiele informacji nieznanych przeciętnemu czytelnikowi. Dzieło Mashy Gessen to naprawdę pokaźne tomiszcze i dzięki temu udało się w nim zmieścić jednocześnie ogólną analizę dzisiejszego stanu Rosji oraz elementów historii, które do niego doprowadziły, jak i wiele szczegółów jeszcze bardziej przybliżających omawiane kwestie, a wszystko to opatrzone imponującą ilością odnośników do materiałów źródłowych.

Kiedy porównamy trzy wspomniane książki autorstwa Browdera, Kasparowa i Gessen, to można powiedzieć, że każde z nich, we właśnie tej kolejności, jest pogłębionym i poszerzonym w stosunku do poprzedniego opracowaniem tematu. W tym też kierunku następuje przejście od całkowitej subiektywności Browder do naukowego obiektywizmu Gessen. O wiarygodności tych dzieł i celności wniosków w nich zawartych może pośrednio świadczyć ich zbieżność, pomimo odmiennej perspektywy i narodowości autorów. Niestety różnice, które zauważymy między wyciąganymi przez autorów wnioskami, gdy przeanalizujemy ich szczegóły i porównamy w tej samej kolejności, prowadzą do konstatacji, że im głębsza analiza, im więcej danych, tym bardziej pesymistyczny obraz rosyjskiej teraźniejszości i przyszłości. Browder winą za całe zło obarcza Putina i jego mafię, uważając jednak naród rosyjski za zdrowy, choć momentami sam temu zaprzecza, gdy daje przykłady patologii wmurowanych przez wieki w fundamenty rosyjskiej tożsamości narodowej. Kasparow kocha swój naród i czuje się Rosjaninem, ale z jego książki jawi się obraz jeszcze poważniejszej sytuacji, Gessen zaś pokazuje, z czym absolutnie się zgadzam, że poza nielicznymi wyjątkami, które najczęściej zostają zmuszone do opuszczenia kraju, Rosjanie nie są takimi samymi ludźmi jak ludzie Zachodu.

Niezwykle ciekawym aspektem dzieła Mashy Gessen jest posiłkowanie objaśnień najnowszej historii Rosji nie tylko dokumentami zwykle używanymi przez historyków, a więc związanych głównie z polityką, ekonomią i wojskowością, ale wynikami badań socjologicznych. Ba w historię państwa wpleciona została historia rosyjskiej socjologii i nieco historii psychologii, co czyni opracowanie wręcz fascynującym.

Książka Mashy Gessen nie jest łatwa w odbiorze, bo nie jest łatwa do zrozumienia i przyswojenia niewyobrażalnie skomplikowana, wręcz niepojęta dla człowieka Zachodu teraźniejsza Rosja i dzisiejsi Rosjanie. To inny świat, przy którym Orwell jest tylko nieśmiałym przybliżeniem rzeczywistości. W dodatku świat dynamiczny, w którym ciągle zmienia się i tyran, i sposób realizowania dyktatury, i ideologia, i to, co jest prawdą, a cokłamstwem. Świat, w którym dwójmyślenie nie jest już narzucone, ale stało się immanentną cechą większości umysłów. W którym opresja stała się bardziej pożądana niż wolność, bo jest znana, przyzwyczajona, oswojona i własna, a wolność jest obca, nieznana i groźna.

Gessen świetnie potrafiła wychwycić źródła i uchwycić dynamikę wielu procesów, które miały i mają miejsce w Rosji, jak choćby niezwykle ważki paradoks, iż wraz z obiektywnym wzrostem zamożności nie tylko nie musi rosnąć wskaźnik zadowolenia, ale wręcz może narastać przekonanie o własnej biedzie. Szczególnie celne jest również zwrócenie uwagi na kardynalne różnice między terrorem hitlerowskim, a tym, który dotknął Rosję w przeszłości i ewoluował do stanu dzisiejszego, oraz na ich wspólne cechy potrzebę wrogów wewnętrznych i zewnętrznych, syndrom oblężonej twierdzy, przekonanie o własnej wyjątkowości i niższości innych, nieuchronność ciągłej wojny.

Bardzo interesujące jest też przypomnienie o problemie, jakim są różnice językowe, gdy chce się poznać inny naród, jego mentalność i moralność. Przykład z różnicą między envy a jealousy w angielskim, który nie ma odpowiednika w rosyjskim, i nie tylko w rosyjskim, jest świetnym przyczynkiem to tych rozważań, podobnie jak kluczowy może być problem różnicy między pojęciem wolności od i wolności do.

Masha Gessen jest przez ruskich trolli określana jako emigrantka nienawidząca Rosji i Rosjan i jest to jedyny argument, który wymyślili by zdyskredytować omawiane dzieło, gdyż do treści przyczepić się nie ma jak. Wręcz przeciwnie jest to rzetelne studium opierające się na konkretnych danych. Powiedziałbym nawet, że autorka nadal kocha Rosję i Rosjan, gdyż jej konkluzje, choć pesymistyczne, są i tak aż nazbyt optymistyczne w porównaniu do tych, które powstają w umyśle człowieka urodzonego i wychowanego w wolności, gdy już pozna jej opracowanie. Ja na przykład coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że człowiekiem i Rosjaninem zasadniczo można być tylko na Zachodzie albo w rosyjskim więzieniu. W Rosji można być tylko kacapem.

Po lekturze tej książki zastanawia mnie jak to możliwe, że ludzie na szczytach władzy przez tyle lat mieli złudzenia co do Rosji, że o Putinie nie wspomnę. Przecież oni nawet tych wszystkich książek nie muszą czytać. Mają cały aparat urzędniczy, który robi to za nich. Jak to możliwe, że część z nich wciąż wierzy, że Rosja stanie się normalnym krajem, jeśli szlag trafi Putina? Jak to możliwe, że część z nich jeszcze wierzy, że z Putinem można się dogadać? Są u niego na liście płac czy po prostu są idiotami? Im więcej wiem, tym bardziej jestem przekonany, że liczyć na traktat z nim, to jak liczyć na układ z Hitlerem, a jego ewentualna śmierć pewnie ułatwi zakończenie wojny na Ukrainie, ale na pewno nie zmieni Rosji w normalny kraj, z którym można mieć mniej lub bardziej przyjacielskie stosunki. Tytuł tej książki dziś powinien brzmieć nie Jak totalitaryzm odradza się w Rosji, ale Jak totalitaryzm odrodził się w Rosji. No ale to tylko moje wnioski i refleksje. Ciekaw jestem, jakie będą Wasze po tej lekturze. Gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę książkę

klub-aa.blogspot.com

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Zamierające światło
Wysłany: 2018-08-22 22:10:28


Ciężki żywot uczciwego gliny, czyli Zamierające światło Stuarta MacBride

W ramach uzupełniania luk czytelniczych w seriach wydawniczych, które zdobyły moją sympatię, sięgnąłem po Zamierające światło - pominiętą, drugą powieść z cyklu Logan McRae* pióra Stuarta MacBride.

Tym razem wszystko zaczyna się od ciężkiej nocy w Aberdeen. W pożarze, który powstał w wyniku podpalenia, ginie sześć osób. Jakby tego było mało, na innej ulicy ktoś na śmierć zakatował prostytutkę. Oczywiście nasz sympatyczny protagonista, sierżant policji kryminalnej Logan McRae, będzie maczał łapki w obu tych sprawach. Co i jak nie zdradzę fabuła, nie tylko sama intryga kryminalna, jest mocną stroną powieści i nie ma potrzeby psuć czytelnikom zabawy ujawniając zbyt wiele przed czasem. Dodam jedynie, że nie tylko samą kryminalistyką nasz sierżant żyje. Niezły jest też wątek życia osobistego – jak to u gliny, oczywiście ściśle powiązany z pracą.

Logan to osobnik na skroś uczciwy, choć nie do końca przekonany, że zawsze trzeba trzymać się kurczowo litery prawa. Już dawno zrobiłby karierę, gdyby nie to, że o ile jest świetnym detektywem, to z polityką i rozgrywkami personalnymi za dobrze mu nie idzie. Autor oddał niezwykle przekonująco nie tylko układy w policji, na styku, a raczej w kółku polityka-policja-świat przestępczy, ale również mechanizmy decydujące o awansach i w ogóle karierze w służbach kryminalnych. Atmosfera, jak łatwo się domyślić, jest nieco przygnębiająca. W dodatku główny bohater ma pecha, a jeszcze gorzej, że przynosi pecha innym. Brutalne przestępstwa, praca często po zmroku, w przemęczeniu i przepiciu, w deszczu i niepogodzie (choć na prośbę władz Aberdeen pojawia się i słońce), czyli mamy piękny, klasyczny tartan noir, jedną z moich ulubionych konwencji literackich. Jeśli do tego dodamy udane konstrukcje bohaterów i ich przekonujący rozwój psychologiczny (oraz fizyczny) pod wpływem czasu i zachodzących wydarzeń, to czegóż chcieć więcej.

Niewiele jest powieści, a tym bardziej serii powieściowych, do których wracam lub mógłbym wrócić. Po lekturze Zamierającego światła, choć nie wszystkie części Logana McRae prezentują równy poziom, mam wrażenie, iż może się zdarzyć, że kiedyś jeszcze zapragnę powtórzyć cały cykl po kolei. Bo to jedna z tych serii, które zdecydowanie lepiej czytać „ po kolei” . Ja zrobiłem błąd i brałem na chybił trafił, a teraz muszę uzupełniać dziury.

Zdecydowanie polecam i zdecydowanie doradzam zacząć od Chłodu granitu. To chyba pozycja nie tylko dla miłośników kryminałów bo dla nich to po prostu must read.


Wasz Andrew

źródło:
http://klub-aa.blogspot.com/2018/08/ciezki-zywot-uczciwego-gliny-czyli.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Żmija
Wysłany: 2018-03-25 10:24:27


Słaba. Uzasadnienie:
http://klub-aa.blogspot.com/2011/10/afganska-masakra.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Cudowni chłopcy
Wysłany: 2018-03-25 10:22:51


Dobra, ale nie dla każdego. Uzasadnienie:
http://klub-aa.blogspot.com/2011/10/cudowni-chopcy.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Gra Endera
Wysłany: 2018-03-25 10:21:16


Rewelacyjna! Uzasadnienie:
http://klub-aa.blogspot.com/2011/10/gra-endera.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Harry Potter i kamień filozoficzny
Wysłany: 2018-03-25 10:20:01


Bardzo dobra! Uzasadnienie:
http://klub-aa.blogspot.com/2011/10/poczatek-wielkiego-sukcesu.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Harry Potter i kamień filozoficzny [Książka mówiona]
Wysłany: 2018-03-25 10:19:35


Bardzo dobra! Uzasadnienie:
http://klub-aa.blogspot.com/2011/10/poczatek-wielkiego-sukcesu.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Coq Rouge
Wysłany: 2018-03-25 10:17:56


Must read! Uzasadnienie:
http://klub-aa.blogspot.com/2011/10/coq-rouge.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Dziedzictwo rycerza Arna
Wysłany: 2018-03-25 10:14:15


Wspaniała! Uzasadnienie:
http://klub-aa.blogspot.com/2011/10/krzyzowcy.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Królestwo na końcu drogi
Wysłany: 2018-03-25 10:13:55


Wspaniała! Uzasadnienie:
http://klub-aa.blogspot.com/2011/10/krzyzowcy.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Rycerz zakonu Templariuszy
Wysłany: 2018-03-25 10:13:34


Wspaniała! Uzasadnienie:
http://klub-aa.blogspot.com/2011/10/krzyzowcy.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Droga do Jerozolimy
Wysłany: 2018-03-25 10:12:37


Wspaniała! Uzasadnienie:
http://klub-aa.blogspot.com/2011/10/krzyzowcy.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Zło
Wysłany: 2018-03-25 10:11:19


Rewelacyjna! Uzasadnienie:
http://klub-aa.blogspot.com/2011/10/zo.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: American psycho
Wysłany: 2018-03-25 10:10:21


Bardzo słaba. Uzasanienie:
http://klub-aa.blogspot.com/2011/10/dzienniki-psychola.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Cybernetyka i charakter
Wysłany: 2018-03-25 10:08:54


Obowiązkowa! uzasadnienie:
http://klub-aa.blogspot.com/2011/10/cybernetyka-i-charakter.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Życie niewłaściwie urozmaicone: wspomnienia oficera wywiadu i kontrwywiadu AK
Wysłany: 2018-03-25 10:07:37


Super! uzasadnienie:
http://klub-aa.blogspot.com/2011/10/zycie-niewasciwie-urozmaicone.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Zapisane w kościach
Wysłany: 2017-10-31 14:19:40


bardzo dobra
http://klub-aa.blogspot.com/2017/10/zapisane-w-kosciach-simona-becketta.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Ognisty anioł
Wysłany: 2017-10-30 11:57:42


dobra

https://klub-aa.blogspot.com/2017/10/ognisty-anio-cynthii-harrod-eagles.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Sejf
Wysłany: 2017-10-27 12:49:22


dobra
więcej:
http://klub-aa.blogspot.com/2017/10/doujacy-realizm-ta-czyli-sejf.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Burza słoneczna
Wysłany: 2017-10-04 11:54:37


Naprawdę niezła:
http://klub-aa.blogspot.com/2017/10/dwie-burze-asy-larsson-czyli-soneczna-i.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Spisek
Wysłany: 2017-09-11 12:13:21


Rewelacyjna
https://klub-aa.blogspot.com/2017/09/dugie-rece-moskwy-czyli-spisek-briana.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Artysta zbrodni
Wysłany: 2017-09-07 11:30:50


Warto przeczytać.
Recenzja:
https://klub-aa.blogspot.com/2017/09/artysta-zbrodni-johna-vase.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Ofiara losu
Wysłany: 2016-01-24 11:00:32


Ofiara losu, czyli o umiejętności bycia szczęśliwym

Urzeczony trzema pierwszymi powieściami Camilli Läckberg z cyklu Saga o Fjällbace postanowiłem iść za ciosem i kontynuować ten maraton czytelniczy, co nie zdarza mi się zbyt często. Na ogół kolejne pozycje z serii wydawniczych, zwłaszcza kryminały, przeplatam innymi lekturami. Brawurowa interpretacja Marcina Perchucia, który użyczył głosu dla wersji Sagi w formie audio, sprawiła jednak, że tym razem stało się jak wspomniałem we wstępie i tak oto przyszedł czas na Ofiarę losu, czyli czwartą książkę cyklu. Jak zwykle w takim wypadku, pełen obaw, czy autorka utrzyma dotychczasowy poziom, założyłem słuchawki i oddałem się lekturze.

Patrik Hedström wraz z nową koleżanką z komisariatu w Tanumshede wyrusza na miejsce śmiertelnego wypadku drogowego. Wstępne ustalenia wskazują na to, że jedyna ofiara, kobieta która prowadziła samochód, spowodowała nieszczęście z powodu nadmiaru wypitego alkoholu nie zapanowała nad pojazdem i uderzyła w przydrożne drzewo. Patrikowi coś się nie zgadza i choć nie wie co, to z logiki powieściowej wynika, iż... Tego oczywiście nie zdradzę. Wspomniany wypadek nie będzie jednak jedynym zmartwieniem policji. Wkrótce nasz sympatyczny protagonista nie będzie miał czasu, by dalej zajmować się tym zdarzeniem i swymi przeczuciami, albowiem okaże się, że w mieście będzie kręcony reality show. W sposób oczywisty zabezpieczenie takiej imprezy zaangażuje siły skromnej załogi komisariatu, a jakby tego było mało, zbliżać się będzie termin ślubu i wesela Patrika z drugą główną postacią cyklu – Ericą.

Jak się sytuacja rozwinie, oczywiście zachowam dla siebie. Wspomnę jednak, że tym razem Camilla Läckberg skonstruowała intrygę w sposób znacząco odmienny od dotychczasowych, bardzo oryginalny i umiejętnie łączący niespotykany, na pierwszy rzut oka mało prawdopodobny, motyw z realistycznym przedstawieniem sytuacji, która doprowadziła do tragicznego rozwoju wypadków.

Jak zwykle u tej pisarki mocną stroną powieści jest warstwa obyczajowa, psycho- i socjologiczna. Przyjemnie śledzić, jak wraz z kolejnymi powieściami, a więc z upływającym w świecie przedstawionym czasem i wydarzeniami, które się w nim rozgrywają, zmieniają się różne postacie, nie tylko te pierwszoplanowe. Ich wzajemne interakcje, przeplatanie się różnych granych przez nie ról życiowych, to poezja podobna do obserwowania realnego życia społecznego. Szkoda, że pod wpływem lektur i filmów promujących uproszczony jego obraz wielu ludzi zubaża i swoje prawdziwe życie, wyraźnie preferując jedną z granych przez siebie ról ze szkodą dla pozostałych. Camilla, i chwała jej za to, zderza postacie postępujące w ten sposób z takimi, które pomimo absorbujących zadań o dużym parciu na psychikę, jak bycie ofiarą, zabójcą czy policjantem, nie zapominają o byciu mężem, ojcem czy przyjacielem.

W tej części Sagi, między innymi przy okazji wspomnianego reality-show, widać wyraźnie, co może sprawić, że pewni ludzie nigdy nie będą szczęśliwi, gdyż sami nie wiedzą, co by miało im to szczęście dać, a przez to nie wiedzą nawet za czym gonić. Inni zaś odwrotnie, niezależnie od sytuacji przez innych ocenianych za porażki lub sukcesy, potrafią znaleźć swe chwile zadowolenia, bo szczęście niejedno ma imię. Inna sprawa, że o ile można oceniać przekonania autorki po tym, co spotyka jej bohaterów, to dla pisarki prawdziwe szczęście musi się wiązać z udanym związkiem, niekoniecznie zresztą, jak na Szwedkę przystało, heteroseksualnym.

Spora ilość miejsca poświęcona perypetiom rodzinnym i miłosnym w pewnym sensie zaczyna kojarzyć się nieco z atmosferą telenoweli, ale czy to na pewno źle? Kryminałów w których mrok, zbrodnia, nauka, praca czy obowiązek przesłaniają wszystko inne, jest w literaturze zatrzęsienie – od wspaniałych aż po beznadziejne, ze wszystkimi pośrednimi pośrodku. Niewiele jednak jest podobnych do Sagi o Fjällbace, takich, po których zachowując świadomość powszechności i banalności zbrodni czytelnik jednak nie nabiera typowego dla wielu starych żandarmów i policjantów zgorzknienia, które każe im patrzeć na wszystkich bliźnich z podejrzliwością i niechęcią.

Słyszałem zarzuty, iż pewne stałe elementy wykorzystywane przez autorkę, jak na przykład przeczucia, są infantylne. Cóż to jest w porównaniu do życia! Tym krytykom polecałbym wykosztowanie się na odpowiednią ilość wódki i pogadanie ze starymi policyjnymi wyjadaczami. Zdarzają się poważne śledztwa tak banalne, że zanim informacja o sukcesie trafia do mediów, dorabia się im legendę, by wyglądały tak, jak ludzie się spodziewają. By była w nich i praca operacyjna, i emocje, i inne rzeczy, których nigdy nie było. Zresztą, wracając do owych przeczuć, które faktycznie dość często się w Sadze zdarzają – może to kwestia nomenklatury? Wszak równie dobrze można je nazwać wątpliwościami czy jeszcze inaczej.

Oczywiście, jak już wcześniej przy okazji poprzednich odsłon serii wspominałem, trudno powiedzieć, by Saga o Fjällbace aspirowała do Wielkiej Literatury. Zdecydowanie jednak w kwestii propozycji dla poszukujących kryminału, przy którym można się odprężyć i odpocząć, a który zarazem potrafi wciągnąć bez reszty, jest to wyjątkowo mocna pozycja. Idealny wybór dla zmęczonych ambitniejszymi lekturami lub pragnących odpocząć od naszej rzeczywistości.

Uważny czytelnik w Ofierze losu, jak zwykle w powieściach Läckberg, zauważy wiele ciekawostek obyczajowych. Tym razem najbardziej rzuciło mi się w oczy, a raczej w uszy to, że w Fjällbace policjantów najczęściej przyjmuje się w kuchni. Interesująca odmienność od naszych zwyczajów. Ciekawe, czy wiąże się to ze znacząco odmiennym w obu krajach stosunkiem policji do społeczeństwa oraz społeczeństwa do policji i z poziomem zaufania do niej?

Analiza motywów, jakie pchają ludzi do udziału w reality show, którą znajdziemy w Ofierze losu, to także ciekawy przyczynek do zastanowienia się nie tylko nad tego typu programami, ale w ogóle nad „ misją” mass mediów w społeczeństwie. Pomimo ogólnej lekkostrawności książki, takich wątków do przemyślenia jest jak zwykle więcej. Jeśli do tego dodać świetną, niepowtarzalną atmosferę powieści, interesującą intrygę i sprawnie poprowadzoną akcję oraz sympatyczne postacie, to czyż można się dziwić, że już ostrzę sobie ząbki na część następną Sagi o Fjällbace, czyli Niemieckiego bękarta? A tym, którzy czynią autorce zarzut z sympatycznych wiodących postaci powiem tylko na pożegnanie, że otaczanie się ludźmi budzącymi naszą sympatię jest jednym z warunków szczęścia i zdrowia psychicznego. Czemu więc unikać tego w literaturze?


Wasz Andrew

więcej na http://klub-aa.blogspot.com/2016/01/ofiara-losu-czyli-o-umiejetnosci-bycia.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Kamieniarz
Wysłany: 2016-01-12 19:54:45


Kamieniarz, czyli kryminalnie o życiowych strategiach

Serie wydawnicze, zwłaszcza gdy pierwsze części przypadły nam do gustu, rodzą określone oczekiwania wobec następnych powieści. Ponieważ dotychczasowe lektury z cyklu Saga o Fjällbace autorstwa szwedzkiej gwiazdy kryminału Camilli Läckberg w tłumaczeniu Ingi Sawickiej i interpretacji lektora Marcina Perchucia niezwykle mi się spodobały, do kolejnej, czyli Kamieniarza, podchodziłem po równi z nadzieją i niepewnością.

Podczas opróżniania więcierzy na przybrzeżnych wodach wokół Fjällbacki Frans Bengtsson, oprócz spodziewanych homarów, znajduje zwłoki dziewczynki. Znany nam z poprzednich powieści Patrik Hedström i jego koledzy z komisariatu policji w Tanumshede mają problem, gdyż okazuje się, że śmierć dziecka nie była następstwem wypadku, a zabójstwem. Szczegółów fabuły ani założeń intrygi jak zwykle nie zdradzę, ale będzie się działo! Oczywiście nie w amerykańskim stylu rzecz nie będzie polegała ani na pościgach, ani na strzelaninach, ani też bezustannym mordobiciu. Między obrazem działań szwedzkiej policji wyłaniającym się z literatury, w tym z książek Camilli Läckberg, a polskimi czy amerykańskimi realiami i ich odbiciem w naszych powieściach, widzę analogię podobną do naszych i szwedzkich metod wychowawczych wobec dzieci. Okazuje się, że bez niepotrzebnej przemocy można osiągnąć dużo lepsze rezultaty niż przy jej użyciu, czego jakoś u nas społeczeństwo nie chce czy też nie może przyjąć do wiadomości. Może dlatego, że bez przemocy jest trudniej „ załatwić sprawę” wymaga to wiedzy, pracy i konsekwencji, a przede wszystkim szacunku wobec innych, o co u nas szczególnie trudno.


Podobnie jak w poprzednich odsłonach cyklu, ciekawe czy tak będzie również w następnych, autorka po mistrzowsku korzysta z trzecioosobowej narracji z wyraźnym dodatkiem head-hoppingu. Mało tego, stałym elementem wydaje się urozmaicanie głównego toku opowieści, dziejącej się współcześnie, przeskokami do czasów dużo wcześniejszych. Oczywiście nietrudno się domyślić, że wątek z przeszłości będzie miał znaczenie dla teraźniejszości.

Szwedzi, nawet jeśli nie stworzyli, to spopularyzowali specjalny rodzaj powieści kryminalnej – kryminał społeczny – i stali się w nim potęgą na skalę światową. Camilla Läckberg wydaje się iść dalej – jej Sagę o Fjällbace, a przynajmniej dotychczasowe odsłony tego cyklu, nazwałbym kryminałem obyczajowym.

W kryminale społecznym poruszane są problemy i patologiczne zjawiska, które doskwierają danej społeczności i, co oczywiste, wpływają na rozwój pewnych rodzajów przestępczości. Sęk w tym, że choćby nie wiem jak poprawiać mechanizmy społeczne, choćby nie wiem jak zdrowe było społeczeństwo, pewne rodzaje przestępczości, które były od zawsze, choć niekoniecznie zawsze były penalizowane, nie dadzą się wykorzenić, gdyż są wpisane w naturę ludzką. Tak jak w każdej grupie występują osobniki gotowe poświęcać się dla dobra innych, tak i występują ich ciemne odpowiedniki gotowe poświęcać innych dla swojego dobra. Pani Läckberg wyraźnie odchodzi od moralizujących tradycji kanonu kryminału społecznego i obok zbrodni wynikającej z niedomagań społeczeństwa śmiało sięga do takich, które istniały zawsze, a sądząc z Biblii i mitów greckich, nie tylko na Ziemi. Prawdziwa jej siła, oryginalność i świeżość, polega jednak na połączeniu tego z poświęceniem dużej uwagi dla tła obyczajowego. Na dobrą sprawę nie bardzo wiadomo, czy to powieść obyczajowa z wątkami kryminalnymi, czy odwrotnie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że dominuje zbrodnia, no bo jej ciężar i emocje, które budzi... Z drugiej jednak strony, już samo to, że obok głównego wątku kryminalnego są i inne, dotyczące przestępstw o mniejszym ciężarze gatunkowym, daje do myślenia. Do tego dochodzi ilość miejsca i uwagi poświęcona warstwie obyczajowej, a także celność obserwacji w tej dziedzinie i wymowa wniosków, które stąd wynikają. Aspekt obyczajowy pozwala również dogłębniej zająć się charakterami postaci, ich wewnętrzną ewolucją a także, co szczególnie warte podkreślenia, zrównoważyć ponury klimat wprowadzany przez wiodący wątek kryminalny i sprawić, iż całość pozostaje świetną, relaksującą, lekką, chociaż wcale nie płytką, rozrywką.

W Kamieniarzu można wyróżnić wiele warstw, wiele aspektów. Przemoc domowa, pedofilia, fanatyzm religijny, lenistwo policjantów i jego następstwa, brak empatii i tak dalej. Na szczególną uwagę zasługują dwa tematy. Pierwszy, to zderzenie różnych strategii życiowych, jakie ludzie wybierają, i których konsekwencje potem ponoszą. Szczególnie ważne jest podkreślenie starcia naiwnego, szczerego i dobrego aż do bólu tytułowego Kamieniarza z prawdziwą femme fatale. Niby dobro przegrywa w starciu ze złem, ale czy na pewno? Kamieniarz dożywa końca swych dni w szczęściu i poczuciu spełnienia, a ona? Przeczytajcie sami. Druga warta podkreślenia warstwa to pokazany na przykładzie Zespołu Aspergera problem odmienności. Problem stosunku „ normalnych” do odmieńców i pytanie, kto to jest ten normalny. Czemu idiota, kretyn, nierób czy bandyta uważani są za normalnych, a ktoś, kto ma zupełnie nieszkodliwe dla innych problemy, postrzegany jest jako odmieniec, w dodatku niebezpieczny? Kluczem jest oczywiście niewiedza, niemożność zrozumienia. Większość z nas rozumie nawet zbrodniarza, większość jest nawet w stanie się nim stać, co zresztą jedno prz dzi w drugie, więc łatwiej go zrozumieć, niż kogoś, w kogo skórę trudno się wczuć bez wiedzy i empatii.

Ciekawy jest również sposób, w jaki w Kamieniarzu sportretowano świętych. Nie tych w rozumieniu kanonicznym, choć rodzi się pytanie, czy ten obraz nie każe wątpić we wszelkie świętości polegające na nadmiernym, nachalnym wręcz poświęcaniu swego życia dla życia innych. No, ale to też trzeba przeczytać (lub posłuchać) i samemu zinterpretować na własny sposób.

Gdyby tyle różnych dylematów wydano w postaci rozważań socjologicznych czy filozoficznych, pewnie nikt by tego nie przeczytał, a w Kamieniarzu mamy to wszystko opakowane w pudełko, które zapewnia masowy odbiór. To niewątpliwie wielka zasługa autorki i żal tylko, że w naszej rodzimej literaturze tak mało naśladowców.

Jak zwykle, nieodmiennie urzekły mnie różne obyczajowe drobiazgi, które chyba szczególnie cenne są dla uważnego odbiorcy zagranicznego, może mniej dla szwedzkiego. Czy wyobrażacie sobie kraj, gdzie gliniarze na służbie zdejmują obuwie przy wejściu do cudzego mieszkania albo gdzie proponuje się komuś dla uspokojenia filiżankę kawy? To Szwecja właśnie. Takie detale budzą uśmiech, ale też pokazują, że inni wcale nie są tacy jak my i rzeczy dla nas oczywiste wcale nie są takimi dla innych. Bardzo wartościowy element lektury, zwłaszcza jako opozycja do naszych, polskich wyobrażeń o nas samych i naszym miejscu w świecie.

Przy tym wszystkim, i wielu innych rzeczach, o których nie wspomniałem, jest to nadal świetna, dość lekka rozrywka z pogranicza kryminału i powieści obyczajowej. W wersji książki czytanej, w wykonaniu Marcina Perchucia, jest naprawdę warta polecenia, o czym z pełnym przekonaniem Was zapewniam, a z pewnością ocena ta odnosi się i do wersji drukowanej


Wasz Andrew
http://klub-aa.blogspot.com/2016/01/kamieniarz-czyli-kryminalnie-o.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Kaznodzieja
Wysłany: 2016-01-04 22:38:54


Kaznodzieja, czyli dokąd prowadzi nas wiara

Przyjemnie zachwycony lekturą, o ile tak można powiedzieć o odsłuchaniu audiobooka, powieści Księżniczka z lodu pióra szwedzkiej gwiazdy kryminału Camilli Läckberg, postanowiłem, że chcę jak najszybciej poznać następne części cyklu, który ta książka otwiera, zwanego Sagą o Fjällbace, od miejscowości w Szwecji, gdzie rzecz się dzieje. Przyjemnie zachwycony – to określenie pachnie nieco pleonazmem, ale w tym przypadku jest idealnym oddaniem moich wrażeń. Lekturą można być bowiem zachwyconym na różne sposoby, niekoniecznie przyjemne. Księżniczka, choć jako kryminał nie może być pozbawiona zbrodni, zła i cierpienia, choć jako powieść made in Sweden nie jest, co oczywiste, pozbawiona trudnych problemów społecznych, to jednak tchnie optymizmem i spokojem. Nie tym infantylnym, hollywoodzkim, ale prawdziwym – akceptującym fakt, iż świata nie da się naprawić a zła zwyciężyć, ale zarazem podkreślającym, że zawsze można czynić dobro i wywierać parcie, by wszystko szło raczej w dobrą niż złą stronę, zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i globalnym. Po takiej lekturze zastanawiałem się, czy kolejna część utrzyma tę idealną, relaksującą równowagę między złem i dobrem, ciemnością i światłem, a jednocześnie dostarczy ciekawego wątku kryminalnego i aspektów społecznych.

W środku sezonu w Królewskim Wąwozie nieopodal Fjällbacki mały chłopiec, który wbrew woli ojca wymknął się z domu, zostaje ukarany przez los (jak kto woli przez Boga) w dość traumatyczny sposób – w miejscu zabawy znajduje zwłoki młodej zamordowanej dziewczyny. Patrik Hedström i jego koledzy z komisariatu w Tanumshede stają przed trudnym wyzwaniem, gdyż sprawy wkrótce mocno się komplikują - pod ciałem dziewczyny technicy odkrywają szkielety dwóch innych kobiet, które zaginęły pod koniec lat 70-tych. W dodatku nie jest to koniec przestępstw w tym rejonie. Wieści się rozchodzą, a wraz z nimi plotki i obawy, co przekłada się na odpływ turystów. Władze wywierają presję na szybkie zakończenie śledztwa i ujęcie zbrodniarza sprawa staje się priorytetową.

Już z powyższego widać, że trup będzie ścielił się dużo gęściej, niż w Dziewczynie z lodu i nie jest to błędne przypuszczenie, co jest dość zaskakujące wobec dość pogodnej atmosfery poprzedniej powieści. Szczegółów ani nawet ogólnego zarysu fabuły nie będę zdradzał, muszę jednak wyraźnie podkreślić, że intryga jest zaskakująco rozbudowana, okrutna i – niestety - przekonująca. Wynikiem tego jest dużo mroczniejszy i posępniejszy niż w pierwszej powieści cyklu klimat, jeszcze bardziej podkreślający wpływ zła na wszystkich, którzy się z nim zetkną, nie tylko na ofiary i ich rodziny, ale na policjantów, świadków, całą społeczność. Napięcie jest wprost nieznośnie wysokie nie napięcie rodem z thrillerów, ale to, które trapi detektywów i matematyków czujących, że rozwiązanie, które jest być może o krok, wciąż im się wymyka. A tym razem uciekający czas będzie presją w grze o czyjeś życie.

Wracając do intrygi, świetnym pomysłem na jeden z jej wątków było wykorzystanie przez autorkę pewnej szczególnej cechy badań DNA. O co chodzi oczywiście nie zdradzę, ale wywołało to u mnie pewną, dość odległą refleksję. Może warto o niej wspomnieć, gdyż dużo mówi o zbiorowej inteligencji tak zwanego wymiaru sprawiedliwości. Ekspertyzy z badań DNA są opatrzone oceną prawdopodobieństwa, które w dużym skrócie można określić jako prawdopodobieństwo błędu. Choć dowód czy identyfikacja z DNA wydaje się mieć obecnie wiążącą wartość dowodową, ów zapis przypomina sędziom i innym decydentom, że zawsze pozostaje możliwość pomyłki. Dużo starsza metoda, dowody ze śladów daktyloskopijnych, choć jest obarczona nieporównanie większym prawdopodobieństwem błędu niż badania DNA, w swych ekspertyzach nawet nie próbuje szacować ryzyka jego wystąpienia. Dlatego też sądy i inne instytucje uważają ją za prawdę objawioną, choć już zdarzyły się pomyłkowe aresztowania z powodu identyczności linii papilarnych. Dla mnie to bardzo znaczący paradoks, który można obserwować nie tylko w tych dwóch dziedzinach kryminalistyki i sądownictwa – nie ten biegły czy dowód jest dla sądów pewniejszy, który jest rzetelniejszy, tylko ten, który z większą pewnością jest przedstawiany.

To była tylko taka dygresja. Mógłbym już na tym zakończyć, ale nie sposób jeszcze nie wspomnieć o wątku tytułowym. Kaznodzieja, wiara, Bóg. Skandynawowie, nie wyłączając Szwedów, w większości, sądząc po literaturze, mają bardzo krytyczny stosunek do Boga i jego emanacji na ziemi, a do wiary w szczególności. Z jednej strony często ukazują jak wiara potrafi wspomóc ludzi w potrzebie czy nieszczęściu, z drugiej jednak podkreślają, iż jest ona zarazem świetnym narzędziem władzy nad innymi oraz manipulowania nimi. Co gorsza, a jest to jeden z wątków Kaznodziei, pewne rzeczy związane z wiarą żyją własnym życiem nawet po śmierci ich twórców i to w sposób w ogóle przez nich nieprzewidziany.

Druga powieść cyklu odziedziczyła po pierwszej zestaw przekonujących, spójnych psychologicznie postaci, które ewoluują zgodnie z tym, co się dzieje w świecie przedstawionym oraz pod wpływem wzajemnych interakcji. Realistycznie rozwijają się rozpoczęte w Księżniczce wątki różnego zaangażowania policjantów w pracę i przemocy rodzinnej. Zwłaszcza ten ostatni każe się domyślać, że autorka albo jest świetnym obserwatorem obdarzonym dużą dozą empatii, albo mocno siedzi w wiktymologii. Może zresztą łączy jedno z drugim nieważne jak jest, ale efekt jest niezwykle udany.

Mimo tego jednak, mimo ciężkich tematów w tle i okrutnego wątku kryminalnego, jakimś cudem, udało się autorce utrzymać ten optymistyczny wydźwięk całości znany z pierwszej książki. Powraca pod koniec Kaznodziei, gdy mija już napięcie, gdy sprawa jest zakończona, choć nie wszyscy wracają do domów. Wiele robi też Marcin Perchuć i jego głos, który w moim odczuciu jest idealny w roli lektora dla powieści Camilli Läckberg. Nie można też pominąć roli swoistych ozdobników, perełek realiów obyczajowych, jak choćby podejścia Szwedów do kawy – kobieta z nadciśnieniem w ciąży reguluje je lekami tak, by móc pić dużą czarną. To lekkostrawne ukazanie odmienności Szwedów w ich literaturze jest dla czytelnika cennym dodatkiem i wyraźnie odstaje od polskiej książki, która od wieków najczęściej albo jest tych klimatów pozbawiona, albo nasycona w takim stopniu, iż staje się niezrozumiała dla zagranicznego czytelnika, a przez to nieeksportowalna.

Nie muszę chyba dodawać, że polecam Kaznodzieję gorąco. Sam już niecierpliwie czekam aż następna powieść cyklu trafi w moje łapki.

Wasz Andrew

więcej na http://klub-aa.blogspot.com/2016/01/kaznodzieja-czyli-dokad-prowadzi-nas.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Uciec przed prawdą
Wysłany: 2015-12-29 08:28:35


Czas wielkich dylematów, czyli Uciec przed prawdą

Nieodmiennie zadziwia mnie wszechstronność najpopularniejszego chyba, zarówno w rodzimym kraju, jak i za granicą, szwedzkiego pisarza, czyli Jana Guillou. Sławę przyniósł mu cykl książek o przygodach szwedzkiego superagenta Carla Hamiltona rozpoczynający się powieścią Coq Rouge. Guillou w tym gatunku, w którym przecież nie brak znanych nazwisk, zdołał sobie wyrobić trwałą pozycję tworząc oryginalnego bohatera, będącego połączeniem tradycyjnego dla sensacyjnego kanonu herosa z człowiekiem obarczonym słabostkami zwykłego śmiertelnika i osadzając go w świecie widzianym oczami Szweda, Skandynawa, a więc ukazanego z perspektywy niezwykle dla reszty świata interesującej. Być może jest to jedna z przyczyn, które zapewniają niesłabnącą popularność nawet najstarszym powieściom o Hamiltonie, choć realia polityczne, w których je umiejscowiono, dawno już przeszły do historii.





Po racjonalnym, skrojonym na miarę naszych czasów, Hamiltonie, Guillou zaskoczył wszystkich płynnym przejściem do przesyconego religijnością średniowiecza i zabłysnął Krzyżowcami, trylogią, która rozrosła się do tetralogii. Ta seria powieściowa opowiadająca o początkach państwa szwedzkiego wywołała w Szwecji taki entuzjazm, że nakręcono na jej podstawie najdroższą w historii tego kraju ekranizację, niestety raczej mało udaną, podobnie jak większość filmów o Hamiltonie*, i podobnie jak one mocno odbiegającą od książki, przez co dającą fałszywe wyobrażenie o powieści.

Potem kolejną zmianą tematyczną, również niezwykle interesującą, była zawierająca elementy autobiograficzne powieść Zło, a teraz kolejna wolta – seria powieściowa Złoty wiek.

Saga Złoty wiek, której akcja rozpoczyna się na początku XX wieku, traktuje o dziejach trzech braci, półsierot z biednej norweskiej rodziny rybackiej z Vestland, którzy dzięki wrodzonym talentom, ciężkiej pracy i dużej dozie szczęścia doszli do majątku. Czasy przed Wielką Wojną, sama Pierwsza Wojna i okres międzywojenny to epoka niezwykle interesująca, co Guillou perfekcyjnie wykorzystał. Złoty wiek pierwotnie określany był jako trylogia, ale obecnie liczy pięć powieści, a w Polsce wydano już cztery z nich. Ta czwarta, Uciec przed prawdą, obejmuje trochę więcej niż pierwszą połowę II Wojny Światowej. Rodzina trzech braci, którzy są już w podeszłym wieku, w większości przebywa w Szwecji, choć są w niej i tacy, którzy walczą w szeregach SS albo w antyfaszystowskim ruchu oporu.

Wydawałoby się, że Szwecja w czasie II Wojny Światowej nie może być tematem interesującym, ale jak się okazuje nic bardziej mylnego. Guillou maluje obraz, z którego wynika, że życie w Szwecji w tym czasie to na pewno nie była idylla, a procesy społeczne i polityczne, jakie w niej zachodziły w tamtych dniach były wręcz fascynujące. Fabuły oczywiście nie będę zdradzał, jest mocnym elementem powieści, choć nie w znaczeniu tak przygodowym jak niektóre z poprzednich powieści cyklu. Wielce wartościowym jest nie tylko to, że czas powieściowy zmienia protagonistów, ich spojrzenie na świat i psychikę, ale że interakcja z czasem i wydarzeniami historycznymi objawiającymi się w świecie przedstawionym wpływają na wszystkie postacie powieści. A że czasy to niezwykle ciekawe, to i czyta się rzecz całą z wielkim zainteresowaniem. II Wojna bowiem, co zdaje się nam, Polakom, umykać, to w rzeczy samej nie walka z faszyzmem, ale zderzenie dwóch wielkich, równie nieludzkich ideologii, które były siebie nawzajem warte. My Polacy, a przynajmniej ci, którzy pozostali w kraju, praktycznie nie mieliśmy wyboru co do strony, po której należy się opowiedzieć, przez co w pewnym sensie pomagaliśmy drugiej, równie złej, nawet jeśli deklarowaliśmy, że jej nie popieramy – nie jest żadnym odkryciem, że kto walczy z jedną ze stron konfliktu, automatycznie pomaga drugiej i ją wzmacnia. W Szwecji te sprawy wyglądały całkiem inaczej. Był to czas wielkich dylematów światopoglądowych i moralnych. W końcowej fazie książki pięknie jest ukazany proces uwodzenia Zachodu przez komunę, który już wtedy się rozpoczynał pod płaszczykiem wspólnej walki z faszyzmem. Proces, który wyczerpująco i zarazem fascynująco ukazała Diana West w swej bezcennej pracy Wielkie kłamstwa Ameryki, a który jak widać w świadomości szwedzkich powieściopisarzy, w przeciwieństwie do naszych, ma swe wyraźne odbicie.

II Wojna to nie tylko wojna dwóch tytanów z piekła rodem, dwóch zbrodniczych ideologii, ale też dogłębne zmiany społeczeństw, nawet tych w wojnę niezaangażowanych. Warstwy, że tak powiem, obyczajowa i przygodowa, romansowa i ekonomiczna, świetnie są splecione z tymi najważniejszymi i najbardziej wartościowymi z poznawczego punktu widzenia – socjologicznymi i politycznymi. Prawdziwa saga na miarę naszych czasów, w których wojenki Wikingów stają się błahe wobec dwóch wielkich wojen niczym karczemna awantura przy wojnie totalnej. Konsekwencje I i II wojny, czego często sobie nie uświadamiamy, ponosimy bowiem do dziś.

Oczywiście, lektura ta prowokuje wiele refleksji i wywołuje liczne przemyślenia, tym bardziej, iż ukazuje rzeczywistość okiem Szweda, czyli z perspektywy równie nam bliskiej, co marsjańska. Niestety, obnaża też nasze zadufanie i przekonanie, iż Polska jest pępkiem świata. Nie, nie dlatego, że autor cokolwiek złego mówi o Polsce i Polakach. Ale choćby przez to, że wspomina obok Katynia o zbrodni w Winnicy. Skoro my uważamy, że każdy, jeśli nie w świecie, to przynajmniej w Europie i Stanach, powinien wiedzieć i pamiętać o Katyniu, to jak to jest, że przeciętny Polak nigdy nie słyszał o Winnicy? O Winnicy ani innych odpowiednikach Katynia, których Stalinizm stworzył wiele. Szwed o niej pisze, a my nie wiemy? Ten inny punkt widzenia ukazuje aż nadto wyraźnie, że tak naprawdę zbrodnie Stalina i Hitlera interesują nas tylko o tyle, o ile dotyczyły członków naszych rodzin – dziadków, rodziców, dalszych krewnych. Gdyby nie to, większość z nas obchodziłyby równie mało, co zbrodnie Leopolda II. Ten aspekt lektury, choć bolesny, jest chyba warty podkreślenia.

Oczywiście, od czytelnika zależy, który rys powieści uzna za najważniejszy. Cenne jest, iż jej konstrukcja jest tak umiejętnie zbalansowana, że trudno dociec, co autor stawiał na przedzie. Z drugiej jednak strony, mimo pozostawienia czytelnikowi wolnej ręki, nie sposób pominąć w trakcie lektury którykolwiek wątek opowieści – jak w życiu – wszystkie wpływają na losy bohaterów jak w prawdziwej, w pełnym tego słowa znaczeniu, sadze.

Zapraszam do poznania tej lektury, oczywiście po przeczytaniu wszystkich poprzednich części, z których każda jest nieco odmienna, podobnie jak każdy okres w dziejach różni się od poprzednich i następnych, ale przez to tym bardziej fascynująca. Polecam niezwykle gorąco


Wasz Andrew

więcej na http://klub-aa.blogspot.com/2015/12/czas-wielkich-dylematow-czyli-uciec.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Samotna
Wysłany: 2015-12-09 19:47:30


Pierwszym, przypadkowym zresztą, kontaktem z twórczością Lisy Gardner, poczytnej współczesnej amerykańskiej pisarki specjalizującej się w thrillerach i romansach (te ostatnie firmuje jako Alicia Scott), była dla mnie lektura prześwietnej powieści Sąsiad. Na jakiś czas zapomniałem o niej w natłoku innych publikacji, które przyciągnęły moją uwagę, ale nadszedł czas na odnowienie tej znajomości za sprawą Samotnej*.

Snajper policji stanowej Massachusetts, Bobby Dodge, zostaje wezwany do awantury domowej w Bostonie, która przerodziła się w incydent z użyciem broni palnej połączony z wzięciem zakładników. W wyniku niepomyślnego rozwoju sytuacji musi zabić mężczyznę, który groził swej żonie i dziecku pistoletem. Życie to nie Miami Vice ani tym bardziej Komisarz Alex, a że Lisa Gardner dobrze czuje się w policyjnych realiach, więc by było bardziej jak w życiu, do czasu wyjaśnienia wszelkich okoliczności tragedii Bobby udaje się na przymusowy urlop. Niestety, szybko okazuje się, iż zabity był jedynym dzieckiem miejscowego sędziego stanowego, który teraz łaknie zemsty, a ocalona, teraz wdowa, która przyciąga Dodge’ a niczym lampa ćmę, objawia się jako piękna, niezwykle pociągająca, ale przede wszystkim śmiertelnie niebezpieczna, femme fatale. Wokół tej pary nagle zaczynają ginąć ludzie, napięcie rośnie, a akcja cały czas przyspiesza. Jak się wszystko skończy, oczywiście nie zdradzę, ale to dobry moment, by powiedzieć, iż jest to jedna z tych książek, od których nie sposób się oderwać i można z jej powodu zarwać noc, nawet przed ważnym dniem. Lepiej więc nie zaczynać lektury w takim momencie. Z drugiej strony szkoda, że nie jest grubsza. Czyta się szybko, więc kończy się szybko, i to się okazuje jej największą wadą.

Lisa Gardner, podobnie jak George R.R. Martin, burzy pewne kanony literackie, do których jesteśmy przyzwyczajeni, co zresztą wychodzi jej twórczości i czytelnikom na dobre. Samotna jest pierwszą powieścią z cyklu Detektyw D.D. Warren*, lecz o dziwo ta postać pełni w powieści rolę wręcz marginalną. Przyzwyczajeni jesteśmy, że jeśli protagonistą nie jest postać tytułowa cyklu, to powinna być nią przynajmniej osoba wskazana w tytule książki. Choć narrator jest trzecioosobowy, i nie można wprost wskazać najważniejszej postaci opowieści, to w moim odczuciu centralną personą nie jest Samotna, czyli Catherine Gagnon, wdowa po agresywnym mężu, ale Bobby. Jego postać jest odmalowana najgłębiej, on zajmuje najwięcej miejsca w tekście, jego działania są przedstawione najpełniej.

Właśnie działania. Wielki plus za działania w thrillerze psychologicznym. Mierżą mnie „ psychologiczne” powieści, w których rozkłada się na czynniki pierwsze myśli bohaterów, ukazuje ich dylematy i wojny toczone w duszy. Nie jest ważne co ktoś o sobie myśli, jakie wartości wyznaje, ani w co wierzy, jeśli w chwili próby, a więc w działaniu, podejmowane przez niego decyzje tego nie potwierdzają. Nie jest odważny ten, kto z uśmiechem idzie na wojnę, przekonany o swym bohaterstwie, tylko ten, kto choćby w niewyobrażalnym strachu, ale jednak wyciąga rannego kolegę spod ognia. Nie ten jest dobry, kto modli się pod figurą, tylko ten, kto rezygnuje z korzyści w imię wyznawanych wartości. Tylko czyny mówią prawdę o psychice, o czym zdają się zapominać liczni adepci psychologii i psychiatrii wierzący w to, co opowiadają im pacjenci i niedopuszczający do siebie świadomości, że ktoś może być inteligentniejszy od nich i opowiadając o swych myślach wpuszczać ich w maliny. Gardner mistrzowsko splata świat wewnętrzny swych bohaterów z działaniem, ukazując, że nie zawsze jedno współgra z drugim, a prawdziwe problemy rodzą się wtedy, gdy czyjeś działania nie potwierdzają jego własnego lub innych przekonania o tym, jaki jest.

Wielkim atutem Gardner jest po raz kolejny pokazane mistrzostwo w budowaniu prawdziwego napięcia i grozy, które rodzą się z konieczności podjęcia decyzji. Wielu autorom to umyka, i usiłują straszyć obrazem, co jest infantylne do granic. Obraz może zniesmaczyć, zbrzydzić, ale czy naprawdę może kogoś nastraszyć? Prawdziwa groza i prawdziwe napięcie rodzą się z konieczności podjęcia decyzji pod presją – walczyć, czy uciekać, wołać o pomoc, czy siedzieć jak mysz pod miotłą... W tym Lisa jest wirtuozem.

Wspomniałem już o tym, ale trzeba to wyraźnie podkreślić, gdyż może to być istotne nie tylko dla miłośników tej wyraźnie kryminalnej gałęzi thrillera, iż wątek psychologiczny, akcja, zagadka kryminalna – to nie jedyne atuty powieści. Autorka świetnie się przygotowała z realiów medycznych, policyjnych i prawnych, co jest nie do przecenienia, gdyż dodaje autentyzmu i wiarygodności innym aspektom, a takie smaczki jak notatnik służbowy policyjnego snajpera uzupełniany w czasie akcji, czego w filmach raczej nie zobaczymy, to prawdziwy brylancik świadczący o dogłębnym merytorycznym przygotowaniu pisarki.

Kłopoty policjantów używających broni w ramach wykonywania swych obowiązków oraz osób zmuszonych do obrony koniecznej to temat, który od lat mnie denerwuje. Jak w tym powiedzonku, że każdy dobry uczynek zostanie ukarany. Zawsze się zastanawiam, jak ludzie, którzy na widok broni wycelowanej w swym kierunku potrafią tylko popuścić w majtki, i których jedynym doświadczeniem życiowym w sferze trudnych wyborów są rozterki z rodzaju, jakiej marki samochód kupić dziecku na urodziny, mają oceniać zasadność, lub nie, odebrania jednego życia w celu ocalenia innego. Podobnie z celnością opinii psychiatrów i psychologów więziennych, których werdykty okazują się mniej wiarygodne niż długoterminowe prognozy meteo, a mimo wszystko mają moc prawdy jedynej. Lisa Gardner śmiało chwyta za rogi te tematy, choć oczywiście na miarę typowo rozrywkowego gatunku, w którym tworzy.

Niektórzy mają dziwne dla mnie wyobrażenie o tym, co ciekawe. Podobają im się wyssane z palca zbrodnie, jakieś kosmiczne, niczym nie uzasadnione makabreski epatujące tylko i wyłącznie rozwłóczonymi flakami oraz tonami keczupu (bo krwi w żadnym człowieku tyle nie ma). Takie rzeczy mają być interesujące i niebanalne? Mnie to nie przekonuje i wolę inne maniery literackie, choćby à la Gardner właśnie.

Zdecydowaną większość naszych zbrodni popełniamy na bliskich. Zabijamy tych, których kochamy: mężów i żony, braci i siostry, rodziców oraz przyjaciół – prawie zawsze w pijackim amoku.

Anioły śniegu Thompson James

Prawdziwe zbrodnie prawie zawsze są banalne, co zresztą wcale niczego nie ułatwia. Tylko kto chciałby o nich czytać? Tym bardziej więc należy doceniać autorów, którzy potrafią stworzyć takie intrygi, na jakich oparto fabułę Samotnej, pozostawiając jedocześnie tę ułudę banalności pozwalającą stwierdzić, że to wszystko jednak jeszcze wygląda realnie. Tak jak życie – banalne, ale zarazem potrafiące zaskoczyć, przewidywalne, ale nigdy do końca, zarazem nieprzewidywalne, ale rządzące się znanymi od wieków schematami. I takie są właśnie powieści Lisy Gardner z cyklu Detektyw D.D. Warren – już nie mogę się doczekać następnej.

więcej na http://klub-aa.blogspot.com/2015/12/kazdy-dobry-uczynek-zostanie-ukarany.html

Andrew Vystosky

Posty:39

Dotyczy: Białe złoto : niezwykła historia Thomasa Pellowa i miliona europejskich niewolników w Afryce Północnej
Wysłany: 2015-12-07 07:06:09


Bardzo interesująca. Więcej - http://klub-aa.blogspot.com/2015/12/jak-przemija-chwaa-tego-swiata.html